bjag

napisał o Dwunastu gniewnych ludzi

Film-gigant, który jakimś cudem upchnięto do małego, zatłoczonego pomieszczenia. Pomimo kameralności nie da się żadną miarą nazwać "Dwunastu..." teatrem telewizji, bo Lumet od początku do końca korzysta z technik na wskroś kinowych. Gdy w finale dowiadujemy się wreszcie, dlaczego juror nr 3 tak uparcie usiłował doprowadzić do skazania oskarżonego, pojawia się symetryczne pytanie: Dlaczego numer osiem konsekwentnie bronił chłopaka? Bo jego motywacja tak naprawdę pozostaje dla nas zagadką.