bjag

napisał o Makbet

Brzydnieje uroda. Mógłbym obejrzeć znowu, jutro po jutrze i po jutrze jutro... choć moje obrzydzenie tylko by rosło. Sztukę Szekspira znam i doceniam, podobnie jak ekranizację Polańskiego sprzed czterdziestu lat. Tymczasem oglądając wersję Kurzela cierpiałem niczym Macduff w końcówce czwartego aktu. Ekran przemókł od patosu; oczy bolały od emfatycznej kolorystyki; serce krwawiło, gdy patrzyłem na dobrych skądinąd aktorów, którym kazano usztywnić się i deklamować jak na gimnazjalnym przedstawieniu. Nie znam się? Recenzje są przeważająco pozytywne? Ha! Bo brzydota pięknieje! W swojej nieprzychylnej opinii nie jestem bynajmniej osamotniony. Blisko dziesięciu „top critics” serwisu Rotten Tomatoes wzgardziło propozycją Kurzela. Zgadzam się z Matthew Lickonem: jedynym sposobem na usprawiedliwienie partackiej stylistyki reżysera jest założenie, że próbuje on odpowiedzieć na pytanie: „co by było, gdyby Makbet łykał LSD?”. Kurzel opowiada wielki dramat z krzykiem i furią. Niestety, jest idiotą.