bjag

napisał o Bahubali: Początek

Wiesz, że oglądasz indyjską superprodukcję fantasy, gdy główny bohater tańczy na boso po wykonaniu swojego pierwszego miniquestu; najbardziej erotyczną częścią ciała kochanki jest jej brzuch; mężczyźni co rusz podkręcają z sardonicznym uśmiechem wąsiska; nie rozumiesz, co bohaterowie do siebie mówią, bo język zupełnie obcy, a angielskie napisy koślawe; kiedy pierwsza, rozbuchana godzina filmu okazuje się jedynie „skromnym” prologiem, zaś godzina ostatnia to flashback opowiadający o losach dziadka i ojca; finałowa bitwa dobrych starożytnych Hindusów z dzikim orkopodobnym plemieniem to wygrzew, jakiego Hollywood jeszcze nie widziało; i gdy film nagle urywa się na cliffhangerze, bo to przecież była dopiero pierwsza część. Jakkolwiek prześmiewczo nie brzmiałaby powyższa wyliczanka, „Bahubaliego” polecam szczerze wszystkim miłośnikom widowisk tego typu. Ogląda się nader przyjemnie, a ponieważ wyprodukowała je inna kultura niż zachodnia, jest z naszego punktu widzenia niezmiernie oryginalny.