bjag

napisał o Skazani na Shawshank

Stephen King nie ma szczęścia do ekranizacji. Jednak może się pochwalić, iż na podstawie właśnie jego minipowieści nakręcono film wszech czasów. „Skazani na Shawshank” są zasłużonym numerem jeden na liście IMDB, choć w roku swojej premiery przegrali walkę o widza i o Oskary z „Pulp Fiction” i „Forrestem Gumpem”. O wybitności więziennej epopei – wydarzenia rozgrywają się wszak na przestrzeni 20 lat – przesądziło mistrzowskie manewrowanie pośród gatunków. „Skazani...” rozpoczynają się jak dramat sądowy, potem płynnie przechodzą w sensację o brutalnym życiu za kratami. Środkowa część filmu to dobrze rozpisana obyczajówka z frapującymi postaciami. Akt trzeci skręca w kierunku thrillera, a zakończenie proponuje nam jeden z najsłynniejszych happy-endów w historii kina. Poza tym należy zaznaczyć, że reżyser i scenarzysta Frank Darabont wyminął wszystkie warsztatowe pułapki. Nie uświadczymy tu melodramy ani flashbacków, zaś kompozycja finałowej sceny stanowi dowód wielkiego wyczucia rzemiosła.