bjag

napisał o Playtime

Arcydzieło Jacquesa Tatiego, które niezwykle trudno docenić za pierwszym podejściem. Widz oczekuje bowiem staroświeckiej francuskiej komedyjki, a dostaje... no właśnie, co? Krótki opis fabuły nie zapowie niczego nadzwyczajnego: pan Hulot błąka się po modernistycznym Paryżu próbując załatwić pewną sprawę, spotyka amerykańską turystkę i starych znajomych, doświadcza organizacyjnego chaosu w drogiej, nowo otwartej restauracji. Czyli co, komedia omyłek? Oj, nie. Rzecz w tym, że u Tatiego równorzędnym bohaterem jest przestrzeń. Na potrzeby filmu wzniesiono ogromne dekoracje za kosmiczną wówczas sumę 17 milionów franków. Reżyser wyciska z nich siódme poty: pokazuje, jak urbanistyka wraz z architekturą wpływają na ruch oraz zachowania ludzi; splata kolorystykę z różnymi odmianami miejskiego nastroju; ironicznie komentuje bezduszną funkcjonalność domów ze szkłą i ze stali. Film zdecydowanie nie dla wszystkich. Jeżeli oglądać, to przynajmniej dwa razy. A pomiędzy seansami poczytajcie coś o nim.